Rybniccy studenci – studiowali i z rybami rozmawiali
O tym, jak student z Rybnika został przed wojną trenerem Stowarzyszenia Niecałowanych Dziewic
„Trzeba wiedzieć urbi et orbi, że w Poznaniu jest taka sobie ulica Śniadeckich, na której mieszkają same Ślązoki” - pisali o sobie siedemdziesiąt lat temu rybniccy studenci. Rybniczanie potrafili się jednoczyć i sobie pomagać w różnych ośrodkach akademickich. Według oceny Karola Miczajki, osiemdziesiąt lat temu w Rybniku było nie więcej, jak 20 - 30 studentów rocznie. Najczęściej studiowali w Poznaniu albo Krakowie, nieco rzadziej w Warszawie czy Lwowie. Śląscy studenci potrafili się organizować. W miastach akademickich zakładali korporacje związane z obszarem swego pochodzenia. I tak przedwojenni żacy należeli w Poznaniu do korporacji „Slensania” (założony w 1926 roku) i „Odra”, a np. w Krakowie (również pan Miczajka) do korporacji „Silesia” (założony w 1922 roku).
Co to były za stroje
Na zdjęciach widać, że studenci mieli własne uniformy, szpady paradne, sztandary. Oczywiście były uroczystości patriotyczne, społeczne i akademickie, w których nie mogło zabraknąć członków korporacji. Były także bale i rauty. Pani Anna Winklerowa trzymając w ręku zdjęcie swego nieżyjącego już niestety męża, który należał do „Slensanii” opisała uniform krótko: „Błękit, biel i złoto. Robiło to wrażenie!”.
Pomagali innym
Rybniccy studenci ponadto zawiązali AKR, czyli Akademickie Koło Rybniczan. Było to w 1929 roku. W wydanej kilka lat potem jednodniówce określili się jako organizacja apolityczna, za to społeczno-patriotyczna. Dodajmy, że istniał także Centralny Związek Akademików Górnoślązaków w Katowicach (założony w 1922 roku). Na rybnickim Rynku, w kamienicy Nogów, znajdowała się fotograficzna ekspozycja rybnickich maturzystów i studentów. Jednym z głównych zadań AKR-u, jak podkreślał pan Karol Miczajka, była opieka nad gimnazjalistami i akademikami z uboższych rodzin.
Wojna zabrała marzenia
Oczywiście brać studencka lubiła także się pobawić. Harce i swawole miały swe odbicie w pisemnych formach przekazu „Doniosłych komunikatów” autorstwa m.in. Mieczysława Basisty czy Alfreda Grzesiczka, w których czytamy m.in. o koledze Osieckim, o Tatarczyku Leosiu i o Franku Plucie. W tym miejscu chciałbym przypomnieć, że ten wspaniały kolega mego wuja, Leona Tatarczyka, zginął w obozie koncentracyjnym, w ostatnim roku wojny. Miał ukończone studia. Cieszył się na powrót do domu. Tak jak wuj studiował w Poznaniu.
Trener niecałowanych dziewic
Studenci z Rybnika pisali także: „Trzeba wiedzieć urbi et orbi, że w Poznaniu jest taka sobie ulica Śniadeckich, na której mieszkają same Ślązoki - I to jeszcze jacy!” A dalej: „Wczoraj o godz. 2-giej po północy w Krakowie, na Nowym Moście kol. Mrowiec stojąc oparty o barierę, w myśl powiedzenia A. Mickiewicza: Samotność mędrców mistrzyni „– rozmawiał z rybami”. O tym samym studencie – walczącym później pod Monte Cassino, a po wojnie historyku ziemi rybnickiej czytamy także: „Kolegę Wiceprezesa Mrowca spotkał ostatnio niezwykły zaszczyt. Został wybrany trenerem Stowarzyszenia Niecałowanych Dziewic.”
Dla ojczyzny i dla Śląska
Kiedy górnośląscy studenci mieli już swe przedstawicielstwa i korporacje w Poznaniu, Krakowie, Warszawie i Lwowie nie zabrakło ich też we Wrocławiu, gdzie powstał ZAG Silesia Superior. Górnoślązacy organizowali się nawet w Gdańsku. Przed wojną zebrania rybnickiego AKR-u odbywały się najczęściej w rybnickim hotelu Polskim lub „Świerklańcu”. Warto jeszcze dodać na koniec, że pięknie brzmiało hasło poznańskiej Slensanii – „Pro Patria et Silesia”. Może warto do niego wrócić, kiedy w Rybniku jest obecnie tak wielu studentów.
Michał Palica “Tygodnik Rybnicki”