DESA – Dzieła Sztuki i Antyki (13)
Posiadanie DESY było dla każdego miasta ogromnie prestiżowe. Nic więc dziwnego, że włodarze Raciborza zabiegali w Katowicach o to by w naszym mieście taki salon powstał. – Władzom bardzo zależało na tym by w Raciborzu była DESA. Wydział kultury starał się o to w katowickiej delegaturze DESY. Jej przedstawiciele zaakceptowali lokal przy ul. Długiej 31, gdzie wcześniej znajdował się sklep meblowy – tłumaczy Mirosława Borysowicz, która kierowała salonem raciborskim 23 lata.
Trzecia w województwie
We wrześniu 1976 roku na 200 m kw. powierzchni rozpoczęły się prace adaptacyjne. Jednocześnie ruszyła akcja informacyjna w prasie, zachęcająca mieszkańców do przynoszenia w komis przedmiotów, które mogłyby zasilić nową placówkę. W meble i część dzieł sztuki wyposażyła swój nowy salon Delegatura w Katowicach. Uroczyste otwarcie raciborskiej DESY odbyło się 2 marca 1977 roku. Oprócz wiceprezydenta Raciborza Józefa Marciniaka, sekretarza KM PZPR Adama Hrebeniaka i kierownika wydziału kultury Franciszka Borysowicza gościli na nim przedstawiciele DESY: dyrektor naczelna Danuta Witkowska, dyrektor delegatury w Katowicach Krystyna Zastrzeżyńska-Tepper i kierownik salonu DESY w Opolu Irena Słota. Uroczystość odnotowała też prasa: Dziennik Zachodni, Trybuna Robotnicza i Nowiny, które tak pisały o nowym salonie: „(...) wbrew opiniom urabianym przez handlarzy „starociami” DESA oferuje przyzwoite ceny. Sprzedający ma ponadto i tę satysfakcję, że jego zabytek wzbogaci ZBIORY NARODOWE, a nie będzie przedmiotem pokątnego handlu”. Pierwszymi pracownikami raciborskiego salonu DESY, oprócz kierownik Mirosławy Borysowicz, były: Bożena Zasadni (Hudak), Irena Samojedna i Renata Fichna (Slany). Później dołączyły: Teresa Robenek i Ewa Węgrzyn (Rostkowska).
Raciborska Desa była 42. placówką w kraju a trzecią (po Katowicach i Częstochowie) w województwie katowickim. – To był bardzo szczególny salon, takie szczęśliwe połączenie handlu ze sztuką. Władze Raciborza uznały, że jesteśmy przede wszystkim placówką kultury i pierwszym ich krokiem było obniżenie nam czynszu o połowę. To była bardzo duża pomoc – wspomina Mirosława Borysowicz.
Kawa z filiżanek Rosenthala
Salon w Raciborzu prowadził wycenę, komis, skup i sprzedaż przedmiotów użytkowych, biżuterii i dzieł sztuki powstałych przed 1945 rokiem oraz broni białej i palnej wyprodukowanej przed 1845 rokiem. Każdy dostarczony przedmiot był na miejscu szczegółowo opisywany. – Moim zadaniem była wstępna ocena wartości danego przedmiotu. Jeśli nie posiadał on cech zabytkowych czy też walorów artystycznych – nie trafiał do komisji wyceny – wyjaśnia szefowa placówki. Komisja zbierała się co dwa tygodnie a jej członkami byli: kierownik DESY Mirosława Borysowicz, dyrektor Muzeum w Raciborzu Jerzy Baron i historyk sztuki z Katowic Irena Rudnicka. – Określając wartość przedmiotów musieliśmy na bieżąco śledzić notowania cenowe na rynku sztuki. Posiłkowaliśmy się też czasopismami branżowymi, które zawierały takie informacje – wspomina pani Mirosława. Przedmioty, co do których komisja nie miała stuprocentowej pewności trafiały do dalszej ekspertyzy. Wycenione przez DESĘ przedmioty otrzymywały jednocześnie gwarancję autentyczności. Jeżeli do sprzedaży trafiłby falsyfikat, to za pomyłkę ponosilibyśmy odpowiedzialność materialną – wyjaśnia Mirosława Borysowicz.
Jeżeli klientowi zaproponowana przez komisję cena nie odpowiadała, płacił za wycenę 3% wartości przedmiotu i mógł go zabrać z powrotem. W przypadku, gdy decydował się na sprzedaż, przedmiot zostawał w DESIE. – Jeśli to była rzecz szczególnie wartościowa, to prawo pierwokupu miały muzea, których pełny rejestr posiadaliśmy. Oferta przedmiotu wraz z jego opisem i zdjęciem trafiała do muzeum zgodnie z profilem w jakim się specjalizowało. Dopiero po upływie miesiąca od otrzymanej oferty i braku zainteresowania przez daną placówkę- obiekt był „zwalniany”do publicznej sprzedaży. Taka forma działalności gwarantowała zarówno ochronę najcenniejszych obiektów jak i wzbogacanie muzealnych kolekcji – wyjaśnia kierowniczka DESY. Dzięki raciborskiej placówce wzbogaciło się np. tutejsze muzeum, do którego trafiły prawdziwe rarytasy: cynowy talerz z XVIII wieku i moździerz z brązu pochodzący z 1744 roku. Biblioteka w Opolu uzupełniła swoje zbiory porcelany o serwis kawowy Rosenthala, a Muzeum w Będzinie dostało od raciborskiej DESY kanapę w stylu Ludwika XIV. W 1983 roku z raciborskiego salonu do Muzeum w Będzinie powędrowała fajansowa waza dekoracyjna wykonana w 1880 roku we Florencji i kusza myśliwska z XIX wieku. Wśród najciekawszych sprzedanych przez salon przedmiotów znalazł się XIX-wieczny naszyjnik z platyny zdobiony diamentami, za który DESA otrzymała w 1987 roku 300 tys. złotych. – Z wieloma przynoszonymi tu przedmiotami niejednokrotnie wiązały się rodzinne historie, a dostarczany obiekt był pretekstem do opowieści o jego barwnych dziejach. Sprzyjała temu serdeczna atmosfera i czas, jaki poświęcało się siedzącemu po przeciwnej stronie biurka klientowi – opowiada szefowa raciborskiej DESY.
Drzwi otwarte na oścież
W galerii sztuki współczesnej DESA prowadziła też działalność wystawienniczą. Prezentowano tu i sprzedawano prace współczesnych twórców: malarstwo, grafikę, rzeźbę, szkło artystyczne, ceramikę, metaloplastykę i biżuterię. Swoje wystawy mieli w DESIE m.in. Zofia Górska-Zawisłowa (rysunek) i Marian Zawisła (malarstwo), a także absolwenci Filii Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie. Ciekawostką była poplenerowa wystawa rzeźby w listopadzie 1978 roku. W letnim plenerze rzeźbiarskim w Raciborzu wzięli udział artyści z całego województwa, a wynikiem ich pracy były rzeźby, które miały ożywić nasze miasto. Zwiedzający mogli zobaczyć makiety, a jednocześnie zdjęcia miejsc, w których rzeźby miały stanąć. „Zasłuchana” Szymona Wypycha do dziś stoi przed Państwową Szkołą Muzyczną, a jego „Ptasie Zaloty” przez wiele lat, aż do czasu zniszczenia ich przez wandali, zdobiły dzisiejszy Park im. Roth.
Z latami DESA wrosła w pejzaż kulturowy miasta. Tu wchodziło się z ulicy przy okazji spacerów i zakupów na deptaku jakim wtedy była ulica Długa, by zaspokoić potrzebę obcowania ze sztuką. Zachętą dla potencjalnych nabywców były różnorodne formy sprzedaży nie tylko gotówkowej, ale także ratalnej, czy też w formie kredytów dla młodych małżeństw. Liczącymi się klientami były zakłady pracy, szczególnie kopalnie, które w nabyte tu współczesne obrazy wyposażały swoje biura i ośrodki wczasowe. Wiele zakupionych przez władze miasta prac wyjeżdżało wraz z odwiedzającymi Racibórz delegacjami promując zarówno miasto, jak i twórców dzieł. Nabywane w salonie DESY obiekty były unikatowe, niepowtarzalne, nie było tu masowości. Przedmioty zabytkowe (pochodzące sprzed 9 maja 1945 roku) nie mogły opuścić granic naszego kraju, a wręczany nabywcy dowód zakupu zaopatrzony był w stosowną wielojęzyczną informację. W praktyce oznaczało to ochronę dóbr kultury. Natomiast zakupione tu prace współczesne mogły otrzymać zezwolenia na wywóz za granicę. Jak wielu obcokrajowców z tego korzystało świadczy fakt, że np. tylko w roku 1988 salon w Raciborzu wystawił osiemset takich zezwoleń.
Początek końca
W 1991 roku decyzją ministra kultury i sztuki DESĘ podzielono na: warszawską (centrala) i krakowską (pozostałe oddziały). DESA krakowska, w wyniku prywatyzacji, od 1997 roku zaczęła działać jako DESA Krajowa spółka z o.o. Podlegający pod nią salon raciborski w ramach jej domu aukcyjnego mógł zacząć wystawiać swoje dzieła sztuki na aukcjach. Na pierwszą z nich, w październiku 1996 roku trafił portret dziewczynki z końca XIX wieku, sprzedany za 1,5 tys. złotych. Takich dzieł sztuki w drugiej połowie lat 90. było jednak coraz mniej. Tylko 10 procent oferowanych w raciborskiej DESIE przedmiotów pochodziło sprzed 9 maja 1945 roku. Dominowało współczesne malarstwo i grafika, które nie zawsze znajdowały odbiorców. Do tego doszły problemy finansowe. – Podniesiono nam czynsz a DESIE daleko było do sprzedaży na poziomie sąsiadującego z nami monopolowego. Dobiła nas jeszcze powódź, bo ludzie potrzebowali pieniędzy na remont domów i mieszkań, a nie na dzieła sztuki – relacjonuje Mirosława Borysowicz. Po remoncie część DESY podnajęto firmie Romar, która prowadziła tam sklep z elektroniką. Potem zastąpił go sklep dziecięcy Jolanty i Piotra Raczków. Kiedy w roku 2000 zapadła decyzja o likwidacji placówki, pan Piotr wcielił się w mecenasa sztuki i przez pewien czas, z pomocą Mirosławy Borysowicz, prowadził w lokalu po byłej DESIE Galerię „R”. Sprzedawano tam obrazy, antyki i współczesne wyroby artystyczne. – Kiedy przestałam pracować w salonie raciborskim, jeździłam do DESY do Opola. Musiałam tam trochę pobyć, poczuć znów ten klimat i poobcować z przedmiotami, które mają duszę. Bardzo mi tego brakowało – opowiada Mirosława Borysowicz.
Dziś po raciborskiej DESIE zostały zdjęcia, zaproszenia, plakaty a nawet wywieszka z godzinami otwarcia. Wszystkie te pamiątki pieczołowicie przez wiele lat zbierała i przechowywała jej kierowniczka. Oprócz wspomnień są one archiwalnym świadectwem świetności placówki, która towarzyszyła raciborzanom przez prawie ćwierć wieku.
Katarzyna Gruchot, zdjęcia archiwalne Bolesław Stachow, zdjęcia współczesne Jerzy Oślizły
Czytaj także inne odcinki:
- Bar Piccolo – włoskie pizze w raciborskim wydaniu
- Kawiarnia Pod Arkadami – słodkości w ludowym klimacie
- Winiarnia – procenty z demoludów
- Słodycze – gorzki smak reglamentacji
- Towarzystwo Miłośników Ziemi Raciborskiej – 30 lat przy ul. Długiej
- Ruch i Tonpress – papierosy na kartki i winyle z kolejki
- Biuro Wystaw Artystycznych – galeria sztuki współczesnej
- Kosmetyka i Higiena – raciborzanki w kolejce po urodę
- Perfumeria Jola – zapach eleganckiej kobiety
- Dom Mody Elegancja – francuski szyk i polska solidność
- Fotooptyka – przez różowe okulary
- Rzemieślnik – kryształy z Raciborza i gdańskie bursztyny
- DESA – Dzieła Sztuki i Antyki
to wszysko tosamo co o