Menżyków miłość pierwsza i jedyna
Anna i Karol Menżykowie w lutym 1999 roku obchodzili niecodzienną uroczystość 70-lecia małżeństwa.
Poznali się na kopalni w Rydułtowach, gdzie oboje pracowali. Karol miał wówczas 18 lat, Anna 17. Jej praca była bardzo ciężka – ładowała do wagonów i zrzucała z nich miał węglowy, Karol pracował na suwnicy. – Była bardzo szwarno. Od razu wpadła mi w oko. Gdy widziałem, jak ciężko pracuje, było mi jej bardzo żal. Starałem się więc jej pomóc załadować wagon do pełna, żeby więcej zarobiła. Nie była łatwa do zdobycia, co mnie bardzo ujęło. Od razu wiedziałem, że to żona dla mnie. Była też bardzo skromna i miała w sobie dużo niewinności. To była moja pierwsza miłość. Żeby tylko ją zdobyć decydowałem się na wiele wyrzeczeń. Musiałem przestać palić papierosy, bo tego nie lubiła. Od palenia wołałem całusa i to była rekompensata za moje poświęcenie – wspominał z okazji jubileuszu. Pani Anna opowiadała o mężu, że był bardzo przystojny. – Miał ciemne, kręcone włosy, a był z niego wielki żartowniś. Umiał dobrze godać.
Ślub cywilny zawarli 1 lutego 1929 roku, kościelny dwa dni później w Pszowie. Błogosławieństwa udzielał im ks. Knosała. Nie mieli łatwego życia. Przez 6 lat byli bezrobotni. Wtedy Karol dorabiał jak się tylko dało. Po wojnie ogromnym nakładem wyrzeczeń wybudowali swój własny dom. – Jeszcze pięć lat chcę „trzymać" Annę. A co po tych pięciu latach? Następne pięć. To byłby rekord świata! – śmiał się pan Karol, który dbał o żonę karmiąc ją witaminami, a i sam uważał aby utrzymać dobrą formę. Pan Karol, mimo 92 lat miał jeszcze czasem ochotę potańczyć, a i kieliszeczkiem koniaku nie pogardził. Wciąż dopisywał mu doskonały humor.
Na pytanie, co jest ważne, aby związek dwojga ludzi przetrwał tak wiele lat małżonkowie odpowiadali, że wzajemne zrozumienie, żywa wiara, miłość, okazywanie sobie czułości, no i... poważne traktowanie przysięgi małżeńskiej. Czy dochodziło między nimi do sprzeczek? Owszem, ale jak zgodnie przyznali – po burzy zawsze świeciło słońce. Mieli jedną córkę, 4 wnuków i 19 prawnuków. Mieszkali w małym domku przy ulicy Raciborskiej w Rydułtowach. W pobliżu pobudowali się wnukowie, więc byli otoczeni bliską rodziną. Jubileusz 70-lecia pożycia małżeńskiego, a więc spiżowe gody, obchodzili w kościele w Krzyżkowicach, później w otoczeniu 45 zaproszonych gości w sali hotelu przy boisku w Pszowie. Z gratulacjami przybyły do nich także władze miasta.
Ewa Halewska „Nowiny Raciborskie” 10 lutego 1999 roku