Germanizacja w raciborskiej fabryce czekolady i trzy żony pana Franciszka [125 lat temu w Nowinach]
Czas pracy i "nadszychty" pod kontrolą, zuchwali rabusie grasujący pomiędzy Rybnikiem i Żorami, do tego historia niestałego w uczuciach Franciszka Śpiewaka oraz skandal w raciborskiej fabryce czekolady Franza Sobtzicka, który zabronił robotnikom mówić po polsku... O tym wszystkim pisano równo 125 lat temu w "Nowinach Raciborskich z 26 marca 1892 roku.
Nowy prawo pracy było tematem "jedynkowym" wydania "Nowin Raciborskich" z 26 marca 1892 roku. Zmiany dotyczył tzw. porządku roboczego, który do tej pory chronił jedynie interesów pracodawców. Nowe przepisy miały to zmienić.
Nadszychty pod kontrolą
- Dotąd było tak, że panowie sami porządek roboczy ułożyli i wydali a robotnicy musieli się na to zgodzić. Podług nowego prawa, które wejdzie w życie 1 Kwietnia, będzie z tem inaczej. Panowie ułożą porządek roboczy, ale są zobowiązani pytać się robotników pełnoletnich, co o tych przepisach sądzą - czytamy w "Nowinach...".
Oprócz konsultacji z pracownikami, nowe prawo wprowadzało do porządków roboczych pewien "pakiet obowiązkowy". Od 1 kwietnia miały one zawierać informacje dotyczące m.in. czasu pracy (zarówno dni robocze jak i liczba godzin, a także "nadszychty" - warunki ich wprowadzenia, długość oraz zarobek z nimi związany), zarobków ("jak się płaci - czy od wózka, czy centnara, czy za szychtę, czy na akord i ile się płaci"), czy... moralności ("praca osobna dla kobiet i mężczyzn).
- Co się tyczy owych "porządków pracy", to tu u nas na Górnym Szląsku należałoby wszystkie drukować, lub pisać także po polsku, gdyż w przeciwnym razie większość robotników wcale ich nie zrozumie i nie będzie wiedziała, czego się ma trzymać - postulowała redakcja "Nowin Raciborskich".
Przestrzeganie nowych przepisów należało do obowiązków inspektorów fabrycznych. To właśnie oni mieli przyjmować skargi robotników na gwałcenie nowych praw. Inspektor dla Górnego Śląska rezydował w Opolu (niejaki Trilling). Z nowego prawa miały jeszcze wyniknąć kłopoty i to w samym Raciborzu (o czym dalej).
Rabusie, dzieciobójczyni i... potrójne małżeństwo
Do zuchwałego napadu rabunkowego miało dojść na szosie pomiędzy Żorami a Rybnikiem, gdzie "rabusie jacyś ścigali jadącego na jarmark do Raciborza kupca". - Rozerżnąwszy z tylu płótno, zabrali pakę różnych towarów - czytamy w gazecie. Do podobnego rabunku na tej samej szosie miało dojść kilka tygodni wcześniej.
Sąd przysięgłych skazał Stefana Białasa z Sudzic "za przestępstwo przeciwko obyczajności". Redakcja nie precyzowała, czego dokładnie dopuścił się mężczyzna, choć występek musiał być ciężkiego kalibru, gdyż S. Białas miał spędzić w więzieniu kolejnych osiem lat. Dla porównania niejaka Marya Parys, służąca ze Sławikowa, za zamordowanie dziecka została skazana przez ten sam sąd na dwa lata więzienia.
Tymczasem sąd karny w Raciborzu rozpatrzył "rzadką a ciekawą sprawę potrójnego małżeństwa jakiego dopuścił się parobek Franciszek Spiewak z Lubia". Mężczyzna w 1880 roku ożenił się z pewną wdową, jednakże już kilka dni później "poszedł w świat". Pięć lat później ożenił się z inną kobietą. Bigamia wyszła na jaw, Franciszek Spiewak został skazany na trzy lata więzienia. - Mimo to, zaraz po opuszczeniu więzienia udał się S. w inne strony i ożenił się w Pniowie po raz trzeci! - informowała redakcja "Nowin Raciborskich", komentując jednocześnie, że gdyby nie śluby cywilne, które z sakramentu małżeństwa zrobiły "zwyczajny kontrakt kupiecki", pewnie by do takich przypadków nie dochodziło.
Skandal w raciborskiej fabryce czekolady
- Jest w Raciborzu wielka fabryka czekolady (...) Właścicielem jej, posiadającym zarazem tytuł "dostawcy nadwornego" jest Franciszek Sobczyk, czyli "Franz Sobtzick". Otóż w tej fabryce wywieszono w tych dniach, stosównie do nowej ustawy procederowej, tak zwany "regulamin" czyli porządek pracy, a w tym "porządku" napisano, że przy pracy w zabudowaniach fabrycznych nie wolno po polsku mówić! - czytamy w "Nowinach Raciborskich" sprzed 125 lat.
Redakcja zwracała przy tym uwagę na polskie pochodzenie matki raciborskiego przemysłowca: (...) z domu Słonina, nawet w późniejszym wieku, gdy u wybogaconego syna mieszkała, podobno wcale nie, czy też słabo tylko władała językiem niemieckim.
Kontrowersyjny zapis wzbudził tak wielkie oburzenie, gdyż w słynnej fabryce czekolady pracowali niemalże wyłącznie robotnicy (i robotnice) polskojęzyczni.
- Polskich rąk praca wzbogaciła p. Sobtzicka, i jej to zawdzięcza on niezwykle szybki a pomyślny rozwój swej fabryki - komentowała redakcja "Nowin Raciborskich".
W sprawie nowych przepisów miał interweniować u Franza Sobzticka "werksmistrz" fabryki, który - choć Niemiec - nauczył się mówić po polsku. Pytał właściciela, jak w nowych warunkach ma się rozmówić z robotnikami, którzy nie rozumieją po niemiecku. Mimo to "pan Sobtzick pozostał nieugiętym".
- Dziwić się zaiste można, że człowiek z polskiej pochodzący rodziny, dorabiający się pracą rąk polskich, do takiej posunąć się może zaciekłości przeciwko mowie polskiej - czytamy w gazecie. Podobno wprowadzenie zakazu używania języka polskiego miało na celu przypodobanie się władzom, w zamian za co przemysłowiec liczył na intratny tytuł "komerzienratha". Cesarz rzeczywiście nadał Franzowi Sobtzickowi ów zaszczytny tytuł, choć stało się to dopiero 9 lat później, w 1901 roku.
Franz Sobtzick zmarł 2 lutego 1905 roku. Pomimo powyższych kontrowersji, przemysłowiec zapisał się w historii jako jeden z najzdolniejszych synów Raciborza. Kolejnym pokoleniom Sobtzicków zabrakło talentów ojca, kierowanym przez nich zakładom Sobtzicka nie udało się przetrwać kryzysu gospodarczego lat 20-tych.
Przy ul. Batorego zachował się fragment wzniesionych przez Sobtzicka zabudowań fabrycznych, w których obecnie funkcjonuje Urząd Miasta Racibórz. Pamiątką po działalności Sobtzicków jest również osiedle robotnicze przy ul. Czekoladowej. Z kolei na cmentarzu Jeruzalem do dziś można zobaczyć rodzinny grobowiec Sobtzicków. Szkoda, że tak bardzo zaniedbany...
Wojciech Żołneczko
fot. ratibor24.wordpress.com/Der Oberschlesische Turm