Zamach bombowy w Tworkowie. Eksplozję odczuli wszyscy mieszkańcy wsi
Podwójny zamach na Józefa Siwonia z Tworkowa, problemy z wynajmem karczmy w Sudole, czy nielegalny handel węglem w Rybniku – to tylko część spraw, o których informowała sto lat temu redakcja Nowin. Zachęcamy do lektury, która jest jak podróż w czasie do Raciborza i okolic w końcu 1920 r. Wojtek Żołneczko
Racibórz • 22 grudnia 1920 r.
„Święta Noc czyli Narodzenie Zbawiciela”
Taki jest tytuł przedstawienia amatorskiego, jakiem zamierza nas uraczyć Tow. śpiewu „Echo” w Raciborzu w drugie święto na sali Strzechy. Od wieków znaną jest światu tajemnica „Świętej Nocy”, a jednak zawsze ona wywiera i póki świat światem wywierać nie przestanie urok na umysły i serca ludzkie, przenosząc nas myślą w odległą przeszłość, kiedy to Syn Boży zstąpił na świat, aby wybawić ludzkość od wiecznej śmierci. Sztuka opracowana z wielką znajomością rzeczy przez znanego zaszczytnie i zasłużonego na tem polu kierownika raciborskiej sceny, p. Leona Gryglewicza, jako też dobrze przygotowana przez nasz zespół amatorski, znajdzie się z pewnością z pełnem uznaniem u publiczności, toteż każdego tylko gorąco zachęcić możemy do przybycia na przedstawienie (...)
Za dużo oświecenia może zaszkodzić?
Sudół w Raciborskiem. Dziwacznymi wykrętami posługują się niektórzy ludzie, aby uniemożliwić oświatę naszych współbraci rodaków. I tak odmawia nam właściciel jedynej karczmy w tutejszej wiosce, Franciszek Kraiczy, uporczywie sali do odbycia zebrań, udawając, iż mieszkańcy Sudoła już są „wystarczająco oświeceni”. Jako drugi powód służy mu, że tam kiedyś ludzie nie zachowywali się zbyt spokojnie. Czujemy się więc zniewoleni zwrócić uwagę czytelników na tak niczem nieudowodniony zarzut, aby nas nie posądzano o niedbalstwo wobec wymienionej miejscowości. Co do przyrzeczonego nam tak często na cierpliwym papierze równouprawnienia, to sprawa w Raciborskiem znajduje się jeszcze niezmiernie daleko od tego celu (...)
Szatański zamach na p. Siwonia
Tworków. Znany w szerokich kołach obywatel tworkowski, p. Józef Siwoń, uszedł w ubiegłym tygodniu tylko cudem Opatrzności dwukrotnie śmierci, która z ręki zdradzieckiej czyhała na niego. Kiedy przed tygodniem siedział p. Siwoń z żoną i jednym z sąsiadów w kuchni, oparty ręką na stole przy oknie, padły nagle ze dworu dwa strzały, jeden za drugim, a pierwsza kula drasnęła p. Siwonia w łokieć, druga utkwiła w futrynie okna. Znalezione pod oknem płaszcze od naboi wskazują, iż strzały padły z rewolweru wojskowego. Sprawcy zamachu naturalnie dotychczas jeszcze nie wykryto.
Nazajutrz rano, czyli we wtorek, poszła żona p. Siwonia, jakby przeczuciem wiedziona, po coś do piwnicy, gdzie spostrzegła w kącie coś błyszczącego, owiniętego w numer „Bresl. Morgenztg”. Były to dwie bomby, tzw. „Zeitbomben”, które o pewnym czasie wybuchnąć miały. Oba „pieścidełka” zabrano najpierw do karczmy, później do kancelaryi, aby je w końcu umieścić pod murem zamkowym.
W środę w południe o godz. 12.10 rozległ się nagle straszny huk, a wybuchłe bomby wysadziły wielkie drzwi zamku wraz z futryną w powietrze, kilkadziesiąt szyb zostało wybitych. Wstrząśnienie było tak silne, że dało się odczuć w całej wiosce.
Gdyby wybuch nastąpił w piwnicy p. Siwonia, gdzie bomby zostały przez łotrów podłożone, niechybnie całe domostwo i sąsiednie budynki wyleciały w powietrze i nie byłoby się obyło bez ofiar w ludziach. Tylko Opatrzność Boska czuwała, że nieszczęście nie stało się daleko straszniejsze, a p. Siwoń i jego rodzina uszli z życiem.
Nie ulega chyba wątpliwości, iż podwójny zamach na p. Siwonia jest owocem rozwydrzonej agitacyi po stronie niemieckiej, chociaż jej sprawcy powinni pamiętać, iż kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, a w końcu i cierpliwość ludu polskiego wyczerpać się musi.
Racibórz • 24 grudnia 1920 r.
Cicha noc!
Wśród nocnej ciszy przez lasy, pola i puszcze aż hen, gdzie stopa ludzka rzadko stąpa, brzmią jeszcze echa burzy rozszalałej na całym świecie, a wśród tego rozbrzmiewającego echa głos niebiański przypomina ludzkości, że zstąpił kiedyś na ziemię Ten, który światu przyniósł spokój, a śpiew chórów niebiańskich wtóruje: Cicha noc! Święta noc! Cisza – pokój na świecie ludziom dobrej woli!
Siódmy rok zawieruchy i bieda ogólna wyprawiają swe harce na ziemi, a Bóg sam jeden wie, kiedy się to skończy. Brak u ludzi dobrej woli jest powodem tych klęsk!
Żyjemy w takim okresie czasu, kiedy każdy z narodów świata ma uzyskać swe prawa i samodzielność!
Stało się to również z naszą ukochaną Ojczyzną, która wyzwolona ze szponów drapieżców dziś darzy wszelkiemi siłami do zaprowadzenia błogiego spokoju wśród narodu.
Gdy Zbawiciel do nas zstąpił z nieba, zapowiedział, że tylko wtenczas nastanie spokój na ziemi, gdy będą ludzie dobrej woli, to znaczy, gdy będą wypełniali wiernie i sumiennie swoje obowiązki religijne i społeczne.
Oby ta naprawa jak najszybciej nastąpiła i pokój i dobrobyt na zawsze do nas zawitał!
Szczególnie nasz biedny kraj, Górny Śląsk, ma bardzo do cierpienia. Zawierucha polityczna, zabójstwa, rabunki, pijaństwo, to wszystko w najlepsze się rozhulało na Górnym Śląsku. Ale miejmy nadzieję, że naród śląski, który niejedną walkę przetrwał, przetrwa i tę obecną zawieruchę, a ta gwiazda betleemska niech nas poprowadzi nareszcie tam, gdzie przy dobrej woli będziemy zażywali pokoju i dobrobytu!
Wtedy ustąpią smutki wszelkie i troski i wtedy zanućmy pieśń wesołą, dziękczynną: Chwała Bogu na wysokości, a pokój ludziom dobrej woli!
W tej myśli dzieląc się z Czytelnikami opłatkiem, życzymy im Wesołych Świąt i Dosiego Roku!
Racibórz • 27 grudnia 1920 r.
Spekulant przepadł bez śladu
Rybnik. Paskarz* węglowy inżynier Suchowitzki docyganił się na oszukańczym handlu węglowym jednego miliona marek i zwiał z Rybnika. Wielu prywatnych rencistów oszołomnych sprytem paskarza inżyniera powierzyło mu swoje oszczędności i naturalnie zostali skrzywdzeni i okradzeni. Także niektóre banki, które się wdały z p. inżynierem w interesa, zostały poszkodowane. Suchowitzki szwarcował węgiel całymi transportami kolejowymi. Obrót jego szedł w krocie tysięcy. Mimo, że przeczuwać musiał, że interesa jego kiedyś na jaw wyjść muszą, występował wobec świata z wielką pewnością siebie. Do usług swoich miał kilka luksusowych samochodów, którymi odbywał podróże do Drezna, Lipska i dalej. Po Rybniku rozbijał się na szeroką skalę. Nareszcie uszko u garnka się urwało, ale p. inżynier strzepnął z obuwia swego pył rybnicki i zaginął bez śladu. Prokurator wysłał za zbiegiem list gończy, a jedno auto zostało przez policyę kryminalną obłożone aresztem.
* Paskowaniem nazywano nielegalny i spekulacyjny handel.