Po węgiersku o Henryku Sławiku [ZDJĘCIA]
Kolejne spotkanie z cyklu Przystanek Muzeum było poświęcone Henrykowi Sławikowi, a właściwie historii szkoły dla polskich uchodźców wojennych w Balatonboglar na Węgrzech w latach 1939-1944. Z tej okazji do Jastrzębia przyjechał jej autor Laszlo Szentes.
Rok 2024 to 130. rocznica urodzin i 80. rocznica śmierci Henryka Sławika, który przyszedł na świat w Szerokiej, obecnie części Jastrzębia-Zdroju. Z tej przyczyny w mieście odbywają się różne wydarzenia przypominające postać tego wybitnego Polaka. Jednym z nich było to zorganizowane w Galerii Historii Miasta.
Do Jastrzębia-Zdroju przybył autor książki pt. „Skrawek nieba”, opowiadającej historię szkoły dla polskich uchodźców wojennych w Balatonboglar na Węgrzech w latach 1939-1944.
- Mogę powiedzieć, że bardziej jestem redaktorem tej książki, niż autorem. Pierwszoplanową rolę odgrywają w niej uczniowie liceum, młodzi Polacy, którzy znaleźli się na Węgrzech po wybuchu II wojny światowej. To oni właśnie prowadzili dziennik, w którym opisywali swoje życie na obczyźnie. Mamy więc relacje z pierwszej ręki, ukazaną oczami młodych uczestników tamtych wydarzeń - mówił Laszlo Szentes.
Pamiętniki, napisane przez uczniów polskiego liceum są bardzo cennym źródłem historycznym. Z ich kart odczytujemy prozę życia młodzieży uchodźczej na Węgrzech, ich problemy, rozterki, radości dnia codziennego, ale też smutek za rodziną, która pozostała w okupowanym kraju.
- Utworzenie tego liceum i przeprowadzenie egzaminów maturalnych było wielkim dziełem Henryka Sławika, który przy współpracy z Józefem Antallem, podjął się tego niełatwego zadania. Dzięki temu młodzież z Polski mogła zdobyć maturę, realizując polski program nauczania, poszerzony o język węgierski i historię tego kraju - podkreślał autor.
Książka nosi wymowny tytuł „Skrawek nieba”, gdyż Sławik wraz ze swoim współpracownikiem i przyjacielem Józefem Antallem robili wszystko, aby zapewnić młodzieży jak najlepsze warunki nauki, ale też i życia. Młodzi Polacy zakładali zespoły muzyczne, taneczne, teatralne i chóry. Pozwoliło im to, chociaż na chwilę, zapomnieć o okropnościach wojennych.
Węgrzy przyjechali z tak daleka, wypadałoby żeby jacyś oficjele się pokazali.
Pamiętajcie że NIKT! nie zabroni nam świętować dnia niepodległości w stolicy naszego własnego kraju.
Galeria Historii Mista, Instytut Dziedzictwa, Carbonarium, MOK...
Miejsc kulturowych powinno być dokładnie tyle, ile jest uczelni wyższych w tej upadającej osadzie.