Odnaleźli szczątki samolotu i cztery szkielety [ROZMOWA TYGODNIA]
Odnaleźli szczątki samolotu i cztery szkielety. Innym razem samolot był rozbity na 300 elementów. Kolejne poszukiwania zakończyły się odkryciem kul armatnich z XVII wieku albo ozdób z czasów średniowiecza. O działalności Jastrzębskiego Stowarzyszenia Eksploracyjnego "SzpoN" opowiada jego szef Adam Kirej.
![Odnaleźli szczątki samolotu i cztery szkielety [ROZMOWA TYGODNIA]](https://cdn2.nowiny.pl/im/v1/news-900-widen/2025/02/25/238193_1740464835_13942700.webp)
Katarzyna Barczyńska-Łukasik: Podobno odkopaliście dwa samoloty z czasów II wojny światowej?
Adam Kirej: Akcją poszukiwawczą samolotów kierowało Muzeum Śląskiego Września 1939 w Tychach, a my jako poszukiwacze dołączyliśmy do dwóch ekip archeologicznych. Było to zanim jeszcze powstało nasze stowarzyszenie. Przeszukiwaliśmy las Gołys, niedaleko wsi Bojszowy i natrafiliśmy na szczątki amerykańskiego samolotu North American B25j Mitchell, który był na wyposażeniu wojska radzieckiego. Jego zadaniem było zbombardowanie węzła kolejowego w Ostrawie. Obok roztrzaskanego samolotu znajdowały się również szczątki czterech członków załogi. Natomiast w Gryzlinach na Mazurach odnaleźliśmy szczątki niemieckiego samolotu JU-87 Stuka – było to około 300 kawałków. Warto podkreślić, że to z lotniska tej miejscowości startowały maszyny do bombardowania Warszawy, Helu oraz Westerplatte w 1939 roku.
A jak to było z kulą armatnią z czasów Potopu Szwedzkiego z połowy XVII wieku?
- Byliśmy w Kołobrzegu na poszukiwaniach pozostałości z czasów wyzwalania tego miasta w 1945 roku. Był to teren przylegający bezpośrednio do Morza Bałtyckiego. Wykryliśmy nie jedną, a 30 kul armatnich. Później okazało się, że pochodzą z Potopu Szwedzkiego z lat 1655-1660. Tego się nie spodziewaliśmy.
Były też jakieś inne ciekawe znaleziska?
- Dokopaliśmy się do kul z czasów Powstania Styczniowego z 1863 roku. Archeolog pól bitewnych potwierdził, że chodzi właśnie o czasy tego powstania. Innym razem znaleźliśmy element średniowiecznej biżuterii. Początkowo nie wiedzieliśmy, że to aż tak wiekowy artefakt. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy otrzymaliśmy taką informację. Właśnie dla takich chwil się żyje i dla takich emocji. To prawdziwe odkrywanie historii.
Posiadacie dużo broni, szczególnie z czasów II wojny światowej?
- Jesteśmy stowarzyszeniem eksploracyjnym i zajmujemy się poszukiwaniem uzbrojenia, głównie z czasów II wojny światowej. Posiadamy również repliki, które ze starannością oddają oryginały. Poza tym część eksponatów pozyskujemy z przeróżnych giełd staroci czy internetowych. Chociaż działamy zaledwie 2 lata, to już trochę się tego zebrało. Dzięki współpracy z Galerią Historii Miasta możemy podzielić się naszymi zasobami z publicznością.
Widać, że dla pana i pozostałych członków stowarzyszenia to prawdziwa pasja
- Zgadza się, pochłania nas historia i jej tajemnice. Mamy stosowne zezwolenia i możemy przeszukiwać tereny dawnych pól bitewnych. Znajdujemy naprawdę ciekawe eksponaty. Dla nas zardzewiały hełm żołnierski jest ciekawym artefaktem z czasów II wojny światowej, dla kogoś – bezużytecznym złomem. Zresztą na wystawie w GHM prezentujemy takie hełmy. Część z nich dotyczy również I wojny światowej.
Czy ziemia jastrzębska kryje jeszcze pozostałości wojny?
- Mimo że od zakończenia wojny minęło 80 lat, to wciąż znajdujemy pociski i granaty. Należy wówczas postępować bardzo ostrożnie, bo to wciąż jest niebezpieczne i może wybuchnąć. Pamiętajmy, że na terenie Jastrzębia przebiegała linia frontu w 1945 roku i toczyły się tutaj intensywne walki.
Kiedy właściwie zaczęła się pana przygoda z eksploracją?
- Z wykrywaczem działam od 15 lat. Na swojej drodze spotkałem fantastycznych ludzi i wspólnie dzielimy naszą pasję. Udało nam się odnaleźć uzbrojenie niemieckie i radzieckie, co daje nam wiele frajdy. Postanowiliśmy się zjednoczyć i założyć stowarzyszenie o nazwie "SzpoN". Jeździmy po całej Polsce i wspólnie działamy. Oczywiście przedmioty wartościowe zgłaszamy do wojewódzkiego konserwatora zabytków. Inne, które uchodzą za złom, możemy zachować. Przy tym uczymy się historii, odkrywamy ją na nowo, ale też uczymy się od siebie wzajemnie.
Co pana zmotywowało, aby dzielić się tą historią z ludźmi?
- Tego jeszcze w Jastrzębiu nie było. U mnie zaczęło się to od wyjazdu na wczasy do Stegny. Wówczas zobaczyłem człowieka z wykrywaczem metali. Opowiedział mi, że jest ostrożny, bo czterech nastolatków zginęło w czasie takiego wybuchu, kiedy zdetonowali bombę z czasów II wojny światowej. Teraz robię prelekcje, jak obchodzić się z niewybuchami i niewypałami oraz jak odróżnić jedno od drugiego. Prowadzę prelekcje pod tytułem: "Żelazna śmierć". W naszej działalności chodzi głównie o poszukiwania, ale też o kontakt z ludźmi, o dzielenie się naszą pasją i wiedzą. Widząc zainteresowanie młodzieży, czujemy taki przypływ energii, że chce się nam działać i dzielić się naszymi odkryciami.
Czy jest jeszcze coś do odkrycia?
- Ziemia zawsze po jakimś czasie coś oddaje i to z różnych epok. Zawsze jest coś do odkrycia, do znalezienia i dlatego wyruszając na poszukiwania, pojawia się adrenalina. Chociaż może zdarzyć się tak, że słyszymy sygnał w wykrywaczu, a to kapsle z butelki po wódce. Nie zawsze da się zdobyć trofeum, ale warto szukać. Zawsze jest ta niewiadoma.
Zależy jaka załoga siedziała za sterami.
Wydaje mi się, że samolot B25 był produkcji amerykańskiej, a nie radzieckiej.
AnkaPiSlnaka czy ty lubisz siebie?
Bo ludzi i cokolwiek oni robią to ty nienawidzisz. Taką szczerą i bezcelową nienawiścią jaką pałają ludzi z problemami umysłowymi.
do ~Do_ankaA_pisankaA (378.43. * .67)
To nie tak.
Nie jestem za negowaniem kultywowania historii, ale proszę zauważyć, że tutaj robi się to zbyt często, przy żadnym, absolutnie żadnym planowaniu rozwoju.
Dlatego moim skromnym zdaniem nie ma sensu życia przeszłością w miejscu bez przyszłości.
Historia wzbudza zainteresowanie i lepsze to niż, obserwować jak jeden polityk pluje na drugiego, również na naszym poletku w Jastrzębiu. Zawsze można się czegoś nauczyć i zupełnie nie wiem, dlaczego tak ci ta historia nie pasuje. Jasno, że miasto powinno się rozwijać, ale jedno nie wyklucza drugiego!
Ciągłe grzebanie się w przeszłości... ileż można?
A kiedy - tak dla odmiany - coś o przyszłości?
Może aquapark, nowy inwestor, uczelnia?
To bardzo ciekawa historia. Świetnie, że można się tego dowiedzieć od was.