Marek Rapnicki o Radzie Miasta Raciborza I kadencji
O tym jak wyglądał samorząd w latach 90., z Markiem Rapnickim, radnym pierwszej kadencji rady miasta z okazji 25-lecia „Nowin Raciborskich” w styczniu 2017 roku rozmawiała Katarzyna Gruchot.
– Pamięta pan emocje, jakie wzbudzała u radnych decyzja zakupu dla włodarzy miasta nowego samochodu?
– Myślę, że gdyby dzisiaj prezydent chciał zmienić samochód na nowszy, mielibyśmy taką samą kłótnię. Wtedy poszło o renault espace, siedmioosobowy minivan, który mógł jednocześnie zabierać w podróż kilka osób. Pamiętam, że sam nim jechałem z prezydentem Janem Kuligą i jego zastępcą Krzysztofem Buglą w delegację do Tarnopola, a w tamtych czasach naprawdę często prezydenci i urzędnicy wyjeżdżali do Katowic czy Opawy. Mimo wielu głosów przeciw, samochód w końcu się pojawił i moim zdaniem nie zhańbiło to młodego samorządu.
– Gdyby miał Pan porównać zaangażowanie i przygotowanie radnych pierwszej kadencji i tych zasiadających w radzie w 2017 roku, to którzy wypadliby lepiej?
– Wydaje mi się, że radnych dzisiejszej opozycji dotyka przypadłość „renault espace”, a radnych koalicji – plaga milczenia. Każdy kto choć raz siedział na galerii, zrozumie o czym mówię. Radni sprzed 25 lat mieli do spełnienia jakąś misję. W tamtej radzie naprawdę dużo się działo, wciąż prowadziliśmy dyskusje i nie trzeba było być doktorem habilitowanym, by zabierać głos. Radni tej kadencji są często bardzo dobrze wykształceni, ale brakuje mi w nich ognia i entuzjazmu. Opozycja zbyt często kontestuje działania urzędu i władz tylko dlatego, że musi być na „nie”. Radni koalicji z kolei zupełnie się wyłączają. Nie ma takich żywych reakcji, jakich byłem świadkiem przed 25 laty.
– Czy samorząd dobrze wykorzystał ten czas i wyciągnął jakieś wnioski z historii?
– Gdy przyjechałem tu 1 grudnia 1980 roku, Racibórz był miastem poukładanym i zadbanym, więc niewiele trzeba było w nim zmieniać. Dziś nie podoba mi się jednak to, co zrobiono z reprezentacyjną ulicą Mickiewicza. Po obu jej stronach powstały szklane domy, które zupełnie nie pasują do reszty zabudowy. Podobnie jest z nowym budynkiem przy rynku... Żałuję też, że nie przeszliśmy na Opolszczyznę, gdzie bylibyśmy trzecim miastem, a tymczasem znaczenie Raciborza z roku na rok maleje na rzecz Rybnika. Muszę jednak przyznać, że w Raciborzu, od czasów PRL-u zawsze dobrze finansowano kulturę, dzięki czemu nasza baza jest w dobrej kondycji. Podoba mi się realizacja planów przybliżenia miasta do Odry, jaką na bulwarach realizuje wydział oświaty, kultury i sportu. Przywrócenie znaczenia rzeki w życiu Raciborza jest jak powrót do korzeni.
Na koniec chcę podkreślić precedens w skali kraju, który miał miejsce w Raciborzu podczas tworzenia list do pierwszych wolnych wyborów w 1990 roku. Raciborski Komitet Obywatelski zaproponował wtedy mniejszości niemieckiej trzy miejsca na swojej liście. To był swoisty pakt o nieagresji. W ten sposób do Rady Miejskiej weszli: Jan Fabian, przyszły poseł, zmarły niedawno Józef Marcal z Płoni oraz Józef Przybyła. Razem pracowaliśmy nad wieloma ważnymi dla naszego miasta sprawami i potem już nigdy nie dochodziło w Raciborzu w tej kwestii do konfliktu. Symbolem jakości stosunków narodowościowych jest odtworzony wówczas pomnik Josepha von Eichendorffa.
Markowiak nie zmienił się wcale .
No niestety, sprzeniewierzył nam się ten Marek. A co najgorsze tak mu zostało i trzyma go do dziś.
Namawiałem do glosowania na niego bo był z opozycji. A jeszcze przed końcem wyborów poparł PO i Lenka. Teraz mi wstyd przed znajomymi, których namawialem.
25 lat temu miał poczucie misji a teraz go coś nawiedziło...