Sentymentalna podróż po Raciborzu, czyli Długa droga do przeszłości
Kiedy po raz kolejny słyszę o rewitalizacji ulicy Długiej, przypominam sobie lata 80., gdy śródmiejski deptak był wizytówką naszego miasta. Mieszkańcy całego regionu przyjeżdżali do Raciborza na wystawy w BWA, po antyki do Desy, albo ubrania do Domu Mody Elegancja, a przy okazji podziwiali prace raciborskich artystów plastyków, którzy starym kamienicom nadali nowy wygląd. To były takie dziwne czasy, gdy galerie kojarzyły się nie z zakupami, tylko z dziełami sztuki, a nasi mieszkańcy, oprócz dobrych pomysłów mieli też chęci, by zakasać rękawy i je realizować – bardzo często społecznie.
Pomysł, by ożywić centrum Raciborza zrodził się w głowach włodarzy naszego miasta już w latach 70. – Największym entuzjastą tego przedsięwzięcia był ówczesny naczelnik miasta Roman Simon. Najpierw zajęliśmy się ulicą Nową, a konkretnie kamieniczkami naprzeciwko fary. Razem ze Zdzisławem Nowakiem, który mieszkał wtedy w Raciborzu, zlecono nam wyeksponowanie elementów, które znajdowały się między oknami tych budynków, poprzez pomalowanie ich na inny kolor – tłumaczy artysta plastyk Marian Zawisła i dodaje, że cała ich praca poszła na marne, bo następnej ekipie remontowej, która zajęła się kolejną odnową elewacji, już się nie chciało bawić w szczegóły, więc wszystko zamalowała. Jedynym dowodem tego przedsięwzięcia są dziś archiwalne widokówki z lat 80., na których Bolesław Stachow uchwycił odnowione kamieniczki.
Innym elementem, który w ten sam sposób miał zostać wyeksponowany na kamienicy przy ul. Długiej, jeszcze przed jej przebudową, były tzw. pierniki. – Te płaskorzeźby miały nawiązywać do tradycyjnych przedwojennych pierników raciborskich, z których nasze miasto niegdyś słynęło, w związku z czym pomalowaliśmy je na brązowo. Niestety nasi następcy, którzy przemalowali je później na biało, widocznie nie znali tej idei – podsumowuje Marian Zawisła. Po raz kolejny artyści w konfrontacji z fachowcami nie mieli szans, dzięki czemu dziś raciborskie pierniki możemy oglądać w wersji z białym lukrem.
W tym samym czasie powstał też kosz z kwiatami, który zdobi boczną ścianę kamienicy przy ul. Długiej, gdzie przez wiele lat znajdowała się kwiaciarnia. Jej autor, nieżyjący już Zbigniew Nowak, który znany był jako „Rudy” namalował też portrety działaczy śląskich, które można dziś oglądać w raciborskiej czytelni przy Rynku.
W 1988 roku, za czasów prezydentury Jana Osuchowskiego, ówczesny naczelnik wydziału kultury – Wojciech Nazarko zlecił panu Zawiśle kolejny projekt. Tym razem na bocznej ścianie budynku magistratu miał powstać relief nawiązujący do czasów uzyskania przez nasze miasto praw miejskich. Wiąże się z nim zabawna historia, którą podzielił się ze mną Bolesław Stachow. – Pierwotnie na projekcie obok napisu prawa miejskie widniał wiek XIII. Później któryś z raciborskich historyków odkrył, że dokładnie było to w 1212 roku, więc datę przemalowano. Gdy w latach 90., okazało się, że prawa miejskie Racibórz otrzymał nie w 1212 tylko w 1217 roku, po raz kolejny dokonano zmiany i tę zmianę widać gołym okiem, bo jest w innym kolorze niż reszta – opowiada ze śmiechem raciborski fotografik.
Projekt na budynku urzędu miasta stanowił spore wyzwanie, bo żeby uzyskać trójwymiarowy efekt, trzeba było pracować w niezaschniętym tynku. Wymagało to od wykonawców ogromnego sprężenia, dlatego oprócz autora projektu Mariana Zawisły, na rusztowaniach stanęła jego żona Zofia i wieloletni dyrektor Muzeum w Raciborzu Jerzy Baron. – Widziałem jak się w trójkę uwijają, ale nie miałem akurat przy sobie aparatu, więc historyczne zdjęcie ludzi kultury na rusztowaniu nie powstało – wyjaśnia pan Bolesław, dla którego odnowione kamienice naszego miasta stawały się często bohaterkami zdjęć i popularnych w tamtych czasach widokówek. Dziś takie widokówki można kupić jedynie na aukcjach internetowych, bo moda na wysyłanie kartek minęła.
Na szczęście panu Bolkowi nie minęła pasja do fotografowania. Aparat wciąż pozostaje jego nieodłącznym atrybutem i dzięki niemu mamy szansę na zobaczenie tego, co pozostało po dawnych czasach. Takim ciekawym przykładem są w zbiorach Bolesława Stachowa zdjęcia kamienicy przy ul. Rzeźniczej 2. Kolejny dowód na to, jaką wagę przywiązywano kiedyś do detali i kolejny budynek, który przy okazji odnawiania elewacji może zostać potraktowany jak inne. Bo w naszym mieście planuje się przyszłość często zapominając o przeszłości.
tekst Katarzyna Gruchot | zdjęcia Bolesław Stachow
Dokładnie tak. Latem, gdyby zadbać o roślinność mogłoby być przyjemnie tam posiedzieć, a tak jest betonowa pustynia z taką patelnią, że w upałach chce się stamtąd szybko uciekać. Rośliny, knajpki, ciekawe wystawy, jakieś atrakcje od czasu do czasu jak te na dzień dziecka, prace studentów ASP, małe okolicznościowe festiwale. Po prostu robić coś by było tam przyjemniej i by ludzie chętniej zaglądali. W obecnej postaci, za dnia, sama ulica trochę zniechęca swą szarością. Jest zadbana, ale jest taka trochę ponura. Brakuje życia. A latem słońce tak smaga, że chętnie unika się tamtejszej patelni
Teraz ulica Długa nadaje się tylko na parking.Tak zabetonować to miejsce to porażka.Ludzie którzy zadecydowali o takim projekcie,powinni być odsunięci na zawsze od możliwości podejmowania jakichkolwiek decyzji .
Brakuje zieleni i życia na tej zabetonowanej ulicy