Kapłan i polityk Carl Ulitzka – proniemiecki czy propolski?
Jako polityk może był kontrowersyjny, ale jako kapłan jednoznacznie dobry i gorliwy - pisze ks. Jan Szywalski o prałacie Carlu Ulitzce.
W tym roku mija 65 lat od jego śmierci. Polacy zarzucali mu proniemieckie nastawienie, a Niemcy propolskie. To już świadczy o jego środkowej linii. Widział przede wszystkim ludzi, Górnoślązaków, i traktował ich takimi jakimi byli. Był politykiem, członkiem Reichstagu, ale także kapłanem, duszpasterzem.” Czuł lud, był uwielbiany przez swoich starowiejskich parafian, cieszył się wielkim autorytetem na Śląsku i nazwano go Niekoronowanym Królem Górnego Śląska.
Zarys życia
Urodził się 24 września 1873 r. w Jaronowie k. Baborowa. Średnie wykształcenie zdobył w Raciborzu w Królewskim Gimnazjum Ewangelickim (dziś Ekonomik), które wydało wiele wybitnych postaci. Teologię studiował we Wrocławiu, i tu 21 czerwca 1897 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk kard. Koppa. Był wpierw wikarym w Kluczborku, ale już po czterech latach samodzielnym duszpasterzem i administratorem w Bernau k. Berlina. Pracował tam dziewięć lat i zdołał wybudować aż dwa nowe kościoły dla katolików żyjących w diasporze wśród ewangelików. Trzeba wiedzieć, że diecezja wrocławska był wtedy ogromna, rozciągnęła się od Katowic po tereny na północ od Berlina.
15 marca 1910 r. został wprowadzony jako proboszcz do świeżo wybudowanego kościoła św. Mikołaja w Raciborzu Starej Wsi po ks. Breslerze.
Zaangażowanie polityczne
Niemcy po I wojnie światowej stały się republiką. Czasy były bardzo trudne i burzliwe. Wyrastały nowe partie, często o skrajnych zasadach: socjaliści, komuniści, faszyści. Odpowiedzią ludu było powołanie w 1918 r. Katolickiej Partii Ludowej (Katholische Volkspartei), której przewodniczącym został ks. Ulitzka. Była ona częścią ogólnochrześcijańskiej partii Centrum (jej spadkobiercą jest obecna CDU).
W latach 1920 – 1933 r. ks. Ulitzka był członkiem niemieckiego parlamentu Reichstagu. Musiał być przystojnym mężczyzną skoro mówiono o nim: „Der schöne Mann im Reichstag“. „Ach, unser Herr Prälat!” – wzdychały starowieścianki na jego widok.
Mimo mandatu poselskiego nie zaniedbywał obowiązków duszpasterskich. Z Berlina kursował wtedy na Bałkany pociąg Orient Express z przystankiem w Raciborzu, co pozwalało mu szybko i wygodnie łączyć dwie funkcje. Przez robocze dni tygodnia był w Berlinie, a w niedzielę w parafii. W swoim kościele św. Mikołaja miał wikarych, którym mógł zaufać i powierzyć prace duszpasterskie. Kilku z nich osiadło później, jako proboszczowie, w pobliżu Raciborza, najczęściej w nowo utworzonych parafiach: ks. Melzer w Studziennej (1918 r.), ks. Gade w Ocicach (1937 r.), a ks. Spyrka u Matki Bożej (1937 r.).
W polityce był zwolennikiem szerokiej autonomii Górnego Śląska w ramach Rzeszy niemieckiej. Może nawet marzył o niezależności Śląska, o „Wschodniej Szwajcarii”, ale był realistą, wiedział, że wielcy sąsiedzi nie pozostawią w spokoju bogatego w dobra naturalne Śląska. Dlatego postawił na szeroką autonomię Górnego Śląska przy niemieckiej Rzeszy w odróżnieniu od Korfantego, który widział Śląsk po polskiej stronie.
Ciężko nazwać propolskim faceta który w czasie III Powstania Śląskiego jeździł z grafem von Strachwit (słynny polakożerca później hitlerowski generał - właściciel dóbr w Kamieniu Opolskim) do dowództwa okupacyjnych wojsk włoskich w Opolu z żądaniem by zrobiono porządek z "polskimi bandami".