Kapłan i polityk Carl Ulitzka – proniemiecki czy propolski?
Jako polityk może był kontrowersyjny, ale jako kapłan jednoznacznie dobry i gorliwy - pisze ks. Jan Szywalski o prałacie Carlu Ulitzce.
Powojenne czasy
Ciągnęło go z powrotem na Śląsk, do Raciborza, do swojej parafii. Prawie piechotą doszedł do Raciborza 5 sierpnia 1945 r. Niestety, nie była to już ta dawna katolicka Polska. Gdy chciał złożyć wizytę nowym władzom miejskim, nie przyjęto go. Zły znak! Dawny zaufany powstaniec po przyjacielsku uprzedził go, że jest osobą niechcianą i że gotuje się nawet zamach na niego. Tydzień po powrocie, 12 sierpnia, cicho opuścił Racibórz i znów udał się do Berlina. Zapewne myślał, że po pewnym czasie wszystko się unormuje, i będzie mógł wrócić i duszpasterzować w swej parafii. Mylił się. Swej parafii już nie zobaczył, choć tytuł proboszcza parafii św. Mikołaja nosił do końca życia. Ks. Poloczek, były wikary, był do jego śmierci tylko administratorem parafii.
W Berlinie był dalej kapelanem sióstr przy szpitalu. Należał do Ziomkostwa Ślązaków, pomagał wygnańcom i uchodźcom ze Śląska.
Smutny koniec wielkiego człowieka
Umarł krótko po swoich 80. urodzinach 12 października 1953 r. i został pochowany na ewangelickim cmentarzu w Berlinie Karlshorst. „Umiłowałem sprawiedliwość, [...] dlatego umieram na wygnaniu”
– te gorzkie słowa wyrzekł kiedyś św. papież Grzegorz VII, uwikłany w spór o inwestyturę z cesarzem Henrykiem IV. Te słowa można włożyć w usta ks. Ulitzki, który chciał służyć ludowi śląskiemu, tak, jak mu dyktowało sumienie.
W setną rocznicę jego przybycia na Starą Wieś w 2010 r. staraniem ks. proboszcza Adamowa odsłonięto w kościele św. Mikołaja dwujęzyczną tablicę pamiątkową. Ale to jest wszystko, co upamiętnia tego wybitnego raciborzanina; nie ma żadnej ulicy jego imienia, nie ma żadnego pomnika, nie ma nawet grobu w Raciborzu. Była myśl, by jego imieniem nazwać rondo obok kościoła św. Mikołaja lecz Rada Miejska była przeciwna. Podobnie przepadł projekt, by jedna z nowych ulic w Ocicach, gdzie był inicjatorem budowy nowego pięknego kościoła, nosiła jego nazwisko.
Miejmy nadzieję, że władze miasta kiedyś upamiętnią tę wybitną postać, która jest częścią historii Śląska i Raciborza i poniekąd ją też kształtowała.
ks. Jan Szywalski
Ciężko nazwać propolskim faceta który w czasie III Powstania Śląskiego jeździł z grafem von Strachwit (słynny polakożerca później hitlerowski generał - właściciel dóbr w Kamieniu Opolskim) do dowództwa okupacyjnych wojsk włoskich w Opolu z żądaniem by zrobiono porządek z "polskimi bandami".