Tropem legend - Zagadkowy Kopiec w Lubomi (cz.1)
Przedstawiamy pierwszą część premierowej publikacji "Tropem legend - Zagadkowy Kopiec w Lubomi" autorstwa Pawła Porwoła. Kolejne części książki będziemy publikować cyklicznie na łamach Nowin Wodzisławskich oraz Historion.pl.
Tropem legend - Zagadkowy Kopiec w Lubomi (cz.1)
Wstęp
Na wierzchołku rozległego wzgórza, rozciągającego się pomiędzy miejscowościami Syrynia i Lubomia w Gminie Lubomia, tuż przy drodze je łączącej, znajdują się dwa, naprzeciwko siebie położone kopce, usypane z ziemi. Jeden z nich, usytuowany z prawej strony drogi biegnącej w kierunku sołectwa Grabówka, jest ogrodzony, ale mimo pokaźnych rozmiarów nie skupia żadnej uwagi tamtejszych przechodniów, gdyż spełnia rolę współczesnego ujęcia wody. Drugi natomiast, położony z lewej strony wspomnianej drogi i zwany powszechnie „graniczny”, jest mniejszy i otoczony czterema rosłymi drzewami, ma ścięty wierzchołek, co najmniej dziesięciometrową średnicę i wysokość około trzech metrów.
Ten drugi na odmianę wzbudzał od zawsze, i nadal wzbudza, sporą ciekawość lokalnej społeczności, bowiem stanowi wyjątkowy obiekt budowli ziemnej, kryjący w sobie wiele tajemnic związanych ze swoim zaistnieniem. Nie jest on jednak ujęty w rejestrze zabytków archeologicznych, dlatego warto o nim szerzej opowiedzieć i wprowadzić go tym samym do literatury przedmiotu.
Można założyć, iż pierwotnie Kopiec ten był znacznie większy, niż obecnie (w kwietniu 1940 roku napisano, iż jest wysoki około 4 m i ma średnicę 15 m). Wyraźnie bowiem widoczne są na jego powierzchni ślady zarówno niszczącej działalności człowieka, jak i czynników atmosferycznych, głównie opadów, wskutek czego ulegała ona rozmywaniu i tym samym zmniejszaniu, choć i tak imponuje nadal swoją wielkością. Z wierzchołka Kopca roztacza się piękny widok na malowniczy zespół stawów hodowlanych w pobliskim „Wielikącie” oraz na dolinę nadodrzańską, a przy dobrej widoczności można z niego zobaczyć Beskidy, Bramę Morawską i Sudety Wschodnie.
U podnóża Kopca, z jego zachodniej strony, spoczywa, osadzony mocno w ziemi, potężny głaz narzutowy, o wymiarach około 430 x 180 cm, na którym wyryty jest napis „Sophien-Linde”, czyli „Lipa Zofii”, oraz zapewne data roczna „1822”. Obok w ziemi tkwi inny kamień, nie wiadomo jak głęboko wkopany, choć przypuszczalnie dużo mniejszy od wspomnianego głazu. Jak dotąd, nikt nie odpowiedział na pytanie, kiedy i dlaczego głaz ten (czy głazy) trafił w to miejsce, ale podaje się powszechnie, że został tu przeniesiony ze stawu w Grabówce. Nikt też nie odgadł na razie z czym wiąże się data na owym głazie, ani kogo upamiętnia towarzyszący jej napis, jednak można z dużym prawdopodobieństwem założyć, iż dotyczy on pewnie lipy, jaka od niepamiętnych czasów rosła jeszcze nie tak dawno temu na wierzchołku tego Kopca.
Było to duże, rozłożyste, stare drzewo, z zawieszoną na pniu małą kapliczką szafkową, które pamiętało niejedną nawałnicę dziejową, jaka przetoczyła się przez okoliczne ziemie, i o niejednej tragedii, jaka dotknęła mieszkańców obydwu wiosek, mogło zaświadczyć. Dopiero pod koniec lat sześćdziesiątych XX wieku uległo ono zniszczeniu, na skutek uderzenia pioruna i szalejącej wówczas na tym terenie wichurze, choć istnieje przekonanie, że ktoś dopomógł tej starej lipie dokonać żywota, nadpiłowując jej pień. Rzekomo już w czasie ostatniej wojny, kiedy lipa była dobrym punktem obserwacyjnym dla jednych żołnierzy a przeszkodą dla drugich, przecięto jej pień do połowy, by żywioł mógł dokonać reszty.
Niektórzy jednak powiadają, że okaleczono lipę tak okrutnie na krótko przed jej runięciem i zastanawiają się, jakiż szaleniec mógł to zrobić i komu mogła ona przeszkadzać. Może przerażało kogoś to odludne, bez mała magiczne miejsce, z górującym nad okolicą zagadkowym Kopcem i rosnącym na jego szczycie okazałym drzewem? Wszak Kopiec ten, obrosły legendami i owiany nimbem tajemniczości, kojarzony jest w tych legendach z grobem jakiegoś wodza lub ze zbiorową mogiłą wojowników, poległych w stoczonej gdzieś niedaleko stąd okrutnej i krwawej bitwie. Podobno nawet przy niewielkim podmuchu wiatru słychać było w pobliżu Kopca jęki, zawodzenia i płacz. Zapewne głosy te budziły w kimś strach i lęk, a ponieważ złowieszczy szum lipy potęgował tylko to uczucie grozy, postanowił się jej pozbyć. A może kres lipy, przy akompaniamencie grzmotów i wyjącego wichru, dokonał się za sprawą jakichś nie dających się wyjaśnić złych mocy? Wielokrotnie ponawiane później próby posadzenia na miejscu starej lipy nowych drzew na nic się zdały; te albo usychały natychmiast, albo zaczynały rosnąć i po kilku miesiącach ginęły. Jedni z okolicznych mieszkańców próbowali sobie tłumaczyć ów fakt wybrykami wyrostków, niszczących regularnie sadzonki, inni zaś byli skłonni dopatrywać się w nim zemsty owych pochowanych w Kopcu, poległych w walce żołnierzy. Przyjęły się dopiero posadzone na obrzeżach Kopca młode drzewka lipowe, które zdołały urosnąć do sporych już obecnie rozmiarów, skutecznie go osłonić i zdominować jego widok. Spróbujmy się zatem zastanowić co to za Kopiec, czym on faktycznie jest i jakie tajemnice w sobie skrywa?
W 2014 roku ukazała się trójjęzyczna (po polsku, czesku i angielsku) bogato ilustrowana publikacja zatytułowana „Szlakiem legend i zabytków historyczno–przyrodniczych”, będąca efektem współpracy oświatowej pomiędzy Zespołem Szkół Ogólnokształcących w Syryni i Szkołą Podstawową w Suchej Górnej (Horní Suchá) w Czechach, konkretnie zaś pokłosiem realizacji w latach 2007-2013 przez obydwie szkoły tak właśnie nazwanego projektu. Jest zarazem publikacja ta gustownie wydanym, swoistym przewodnikiem turystycznym po terenie gminy Lubomia i gminy Sucha Górna, napisanym przez nauczycieli tych szkół i ich uczniów. Obok charakterystyki i opisu wielu miejscowych zabytków znajdują się w niej także informacje na temat interesującego nas Kopca.
Z informacji tych można się dowiedzieć, że jest to Kopiec graniczny, rozdzielający Syrynię i Lubomię, który został usypany w latach 1793-1794, i że z jego powstaniem związanych jest kilka legend. Według jednej z nich, najpopularniejszej, stało się to za sprawą żołnierzy szwedzkich, którzy podczas przemarszu przez ten teren w okresie wojny trzydziestoletniej (1618-1648) nabierali końcem swoich szabel trochę ziemi i rzucali ją w jedno miejsce, w efekcie czego usypany został tak wielki Kopiec. Szwedom również przypisuje powstanie Kopca inna opowieść, odwołująca się do okresu tzw. „potopu szwedzkiego” (1655-1660), kiedy to dopadli oni i zaatakowali przejeżdżającego tędy króla polskiego Jana Kazimierza, udającego się do Opola. W obronie monarchy stanęły wówczas ochotniczo połączone oddziały Syryników i Lubomików, i w stoczonej ze Szwedami walce zabili ich dowódcę mającego chyba książęce pochodzenie i rangę generała, gdyż po pochowaniu ciała na wzgórzu jego żołnierze z rozkazu swego króla „usypali wielki kopiec” na grobie. Jeszcze inna legenda mówi o Tatarach oblegających Racibórz, którym ukazał się na obłokach św. Marceli i tak ich przestraszył, że zaniechali dalszego zdobywania miasta, ale napadli za to na okoliczne wsie i „w miejscu dzisiejszego kopca mieli stoczyć z tutejszą ludnością walkę, a następnie spocząć we wspólnym grobie”. Ponadto w tej ciekawej publikacji–przewodniku nadmieniono, że na Kopcu miały się odbywać w XVII wieku sabaty lokalnych czarownic. Jaka wobec tego jest faktycznie prawda o tym zagadkowym Kopcu?
W 1. poł. XIX wieku Kopiec urósł do rangi symbolu samodzielnej już wówczas gminy Grabówka, gdyż jego bez wątpienia właśnie wizerunek wraz z rosnącym na szczycie drzewem widnieje na jej pieczątce. Z pieczęci wprawdzie nie wynika jednoznacznie, jaki to rodzaj drzewa, ponieważ w latach 1833 i 1837 przedstawiano je z koroną kulistą a w 1841 roku podłużną, jednak wątpliwości te rozwiewa naniesiony na mapie z 1825 roku w miejscu istnienia Kopca napis „Sophien Linde”.
Od autora
LEGENDA – co to jest ?
Na ogół niby wiadomo, czym jest legenda, ale w rzeczywistości odpowiedź na to pytanie okazać się może niezbyt prosta. Istnieje mianowicie, według znawców kultury ludowej, kilka definicji legendy, w zależności od przyjętych do jej wyodrębnienia kryteriów. W dodatku legenda bywa często utożsamiana z pokrewną jej gatunkowo baśnią, bajką, gawędą czy klechdą. Dlatego najprościej będzie stwierdzić, że legenda jest opowiadaniem o jakimś wydarzeniu autentycznym lub zmyślonym, które odbyło się w przeszłości w określonym czasie i miejscu, przesyconym jednak elementami bajkowości, cudowności, fantastyki itp., i jako taka – dodajmy jeszcze – jest prawdziwym skarbem regionalnej kultury, świadczącym o bogactwie i tradycjach tej kultury.
Najciekawsze niewątpliwie są legendy miejscowe, łączące się z lokalnymi zabytkami historycznymi, postaciami uznawanymi za historyczne, a także osobliwymi lub po prostu dziwnymi miejscami w terenie. Utwory takie, związane z konkretnymi obiektami w pejzażu małej ojczyzny, niekoniecznie zapisane, czasami tylko zasłyszane, wywołują emocje i działają na wyobraźnię, pozwalają łatwiej obiekty te poznać i wczuć się w klimat epoki, z której pochodzą.
Żadnych legend nie należy oczywiście traktować zbyt serio i pod żadnym pozorem uważać za źródła historyczne czy z takowymi je utożsamiać. Jeśli jednak istnieją trudności w poznaniu genezy jakiegoś zabytku, uchodzącego w powszechnej opinii za ciekawy i tajemniczy, bo nie zaistniały żadne przekazy źródłowe traktujące o nim lub zachowała się ich znikoma ilość, a dysponujemy mówiącymi o owym zabytku legendami, to dlaczego z nich nie skorzystać? Na pewno bowiem mogą one stanowić jakąś wskazówkę, czy coś zasugerować, a popularne przecież porzekadło powiada wszak o tkwiących w każdej legendzie ziarenkach prawdy historycznej. Dlatego warto mieć legendy na uwadze przy próbie rozwiązywania różnych lokalnych zagadek historycznych, zwłaszcza gdy brakuje przekazów pisanych czy materialnych do ich rozszyfrowania. Warto też pójść ich tropem i próbować je konfrontować ze znanymi faktami lub przekazami historycznymi, dotyczącymi epoki czy wydarzeń, o których legendy na temat konkretnego zabytku mówią, bo może się okazać, że dzięki takim właśnie opowieściom i zastosowanym zabiegom, uda się – bynajmniej nie żartem już traktując przytoczone wyżej porzekadło – odkryć prawdziwe pochodzenie interesującego nas zabytku i prześledzić jego dzieje.
Próbując więc zrozumieć bliżej jakiś interesujący nas zabytek, starajmy się też poznać związane z nim legendy, które, jak zresztą wskazuje łacińskie znaczenie tego słowa: legere – należy właśnie czytać, gdyż stanowią one nie tylko jego integralną część, ale i szerzej pojęty krajobraz kulturowy, w jakim ów obiekt funkcjonuje. Przyjemnej zatem lektury.
Żal rzeczywiście ściska, ale serce jak pomyślę co planują tu zrobić.
Pozdrowienia dla wszystkich ludzi którzy znają jeszcze jakieś inne wartości niż tylko wartość pieniądza.
Ojej ojej, żal dupę ściska tym wszystkim, którym nie będzie dane zarobić na wydzierżawieniu pola Tauronowi. Ojej ojej.
Oby kolejna legenda związana z kopcem była o tym "jak mieszkańcy gminy pogonili dziada" Czyli krótka historia o tym jak w referendum obronili swoje miejsce na ziemi.
NIE dla elektrowni, NIE dla biogazowni
Dokładnie tak , obecna władza na czele z wójtem ma to gdzieś , liczy się dochód z hektara , niewiem jak człowiek który się tu urodził , dorastał i mieszka pozwolił na taki pomysł, a raczej sam go zaproponował i z poparcie swoich przyd…..w(radnych) próbował przepchać . Teraz zostawił decyzję nam ,licząc ,że mieszkańcy zawiodą w referendum .Mam nadzieję , że sami siebie nie zawiedziemy , 24 listopada na referendum!
Kopca, Grobu Bordynowskiej, Nepomucena i widoku z wieży w Pogrzebueniu za chwilę nie będzie.
Wieś spowije smród Janety, PANELE I BIOGAZOWNIA.
Piękne tereny które Czesio chce oszpecić taflą paneli i zasiekami drutów kolczastych, te i nie tylko - warto wspomnieć o pięknym widoku który rozpościera się z Pogrzebienia na dolinę w Lubomi i Bramę Morawską która będzie oszpecona biogazownią... brawo włodarze gminy Lubomia..