Złodziej zgubił portfel wypchany pieniędzmi
Nagroda za ujęcie mordercy, przekręty na kopalni w Niedobczycach, świętokradztwo pod Rybnikiem, niezamierzone skutki podwyżki podatków od psów oraz nieudolny złodziej, który dosłownie zapłacił za kradzież – to tylko część spraw, o których równo sto lat temu pisano w „Nowinach Raciborskich”.
Racibórz • 10 marca 1920 r.
Zakaz wywozu żywności
Racibórz. Kontroler międzysojuszniczej komisyi* major Maralli zakazał wywozu jakichkolwiek artykułów żywnościowych, zwłaszcza jaj, z miasta bez jego pozwolenia. Magistrat i kolej otrzymali polecenie surowej kontroli.
Nagroda za schwytanie mordercy
Rybnik. 2000 marek nagrody wyznaczył prezydent rejencyjny za pochwycenie bandyty, który zastrzelił siodłaka śp. Antoniego Spendla z Kamienia.
Przekręt na węglu
Niedobczyce pod Rybnickiem. Na kopalni „Emy” uprawiało dwóch urzędników pasek węglowy, tj. tani handel. 4 wagony koksu wyszwarcowali w świat na swoją korzyść. Obaj paskarze dostali się pod klucz.
*Mowa o Międzysojuszniczej Komisji Plebiscytowej złożonej z przedstawicieli państw Ententy, które pokonały Niemcy w I wojnie światowej, w następstwie czego żołnierze ententy tymczasowo przebywali na niektórych terytoriach Rzeszy Niemieckiej. Na Górnym Śląsku wojska tych krajów, m.in. francuskie oraz włoskie, miały dopilnować przeprowadzenie plebiscytu narodowościowego, w trakcie którego mieszkańcy mieli zdecydować o przynależności państwowej Śląska.
Racibórz • 15 marca 1920 r.
Kto skorzysta na podatku od psów?
Brzeźnica pow. raciborski. Wyczytałem w „Nowinach”, że podatek od psów ma zostać podwyższony na 60 marek. Wyjdzie to chyba na korzyść bandytów, bo większa część gospodarzy musiałaby się wyzbyć swych wiernych czworonożnych stróżów. Nic by nie pomogły nawet patrole gminne. Teraz pies, jeżeli nic więcej to przynajmniej hałasem w razie napadu bandytów zwróci gospodarzowi uwagę na grożące niebezpieczeństwo a także patrolce gminnej wskaże drogę, dokąd się udać, aby niejeden napad bandycki udaremnić. Gdy psów nie będzie, będą się z tego cieszyć bandyci, bo im wierny stróż domowy w ich niecnej robocie przeszkadzać nie będzie.
Kradzież ziemniaków
Markowice w Raciborskiem. Kilku gospodarzy tutejszym wykradziono z brogów większe ilości ziemniaków. Prawdziwe utrapienie z tem złodziejstwem.
Prośba do uczciwego znalazcy
Tworków w Raciborskiem. W pociągu pomiędzy Raciborzem a Chałupkami zgubił p. Kotyrba paczkę wartościową z ubiorami. Strata jest bardzo dotkliwa. Uczciwy znalazca zechce odnieść takową do firmy Schindler w Raciborzu ul. Długa.
Schwytali bandytę
Brzeźnica pow. raciborski. Dnia 8 bm. dokonali bandyci napadu na domostwo zagrodnika Komorka, chcąc się dostać przez okno do izby. P. Komorek wyskoczył na dwór i pochwycił opryszka, z którym stoczył prawdziwą walkę. Bandyta uderzył p. Komorka żelazem do wyłamywania zamków w głowę, na szczęście cios nie był śmiertelny. Na krzyk żony i córki przybiegli sąsiedzi i łotrzyka ujęli, poczem oddano go w ręce władzy. Drugi opryszek uciekł. Może było to dla p. Komorka i lepiej, bo we dwóch mogli byli łatwiej z nim dać sobie radę.
Złodziej zgubił portfel
Rybnik. Pewnej nocy zakradli się złodzieje do pomieszkania właściciela domu Węgrzyka. Zabrali 4 funty słoniny, 13 funtów mięsa, ubranie robocze i parę butów. Na odchodnem zgubił jeden z nocnych gości portfel z 2480 markami, dobrze kradzież zapłacili.
Postrzelił się w brzuch
Rybnik. Pewien podoficer „sicherki”* bawił się swoim rewolwerem. Nagle padł strzał, nieostrożny przestrzelił sobie brzuch i zmarł.
* Sicherheitswehr (pot. zycherka, sicherka) – policja bezpieczeństwa.
Racibórz • 12 marca 1920 r.
Narodowy konflikt w radzie miasta
Wodzisław. Krótki lecz dramatyczny przebieg miało ostatnie posiedzenie rady miejskiej dla radnych polskich w dniu 6 marca br. Wobec znanych wypadków i wykroczeń tak zw. Einwohnerwehry w dzień jarmarku dnia 3 marca br., stawił przewodniczący frakcyi polskiej p. Wylezich wniosek nagły, żeby te wypadki omówiono jako punkt pierwszy obrad. P. Widera uzasadniał ważność wniosku, nadmieniając, że patrol tej „wehry” podpiwszy sobie w nocy, urządził strzelaninę przed składami Polaków kupców pp. Klockiewiczów i Michalskiego. Pan burmistrz naturalnie, któremu to w przeważnej części z powodu jego niezręczności i niezaradności zawdzięczamy te zajścia, żądał, żeby tę rzecz omawiano na końcu, co równało się pogrzebaniem tej sprawy, gdyż na porządku dziennym stało aż 15 punktów i to dość ważnych. Było więc rzeczą bardzo wątpliwą, czy na tem posiedzeniu w ogóle załatwi się cały porządek dzienny. Poddany pod głosowanie wniosek p. Wylezicha przepadł wobec większości niemieckiej. Na to oświadczyli radni polscy, że wobec tak oczywistej stronniczości niemieckiej nie mają żadnego interesu nad dalszem obradowaniem nad innemu spraw. i demonstracyjnie opuścili salę zebrań.
Bezbożnicy obrabowali kościół
Jodłownik pod Rybnikiem. W zeszłym tygodniu wkradli się złodzieje do kościoła i rozbiwszy tabernakel, zabrali 2 kielichy, porozrzucawszy Przenajświętsze Hostye po ołtarzu i dokoła ołtarza. Monstrancyę, ponieważ była z mosiądzu, pozostawili. Pozbierawszy jeszcze lichtarze i inne sprzęty, zawinęli cały łup w wioletowy obrus i uszli niepoznani. Z tego powodu panuje bardzo wielkie oburzenie w całej parafii na tych bezbożników.
Tajemnicze znaki
Od kilku już lat pracownicy stacyi telegrafu bez drutu zauważyli – jak pisze paryski „Journal” – tak dniem, jak i nocą, pewne przerwy w komunikacyi iskrowej. Olbrzymie postępy, uczynione przez telegrafię bez drutu ostatniemi czasy, pozwoliły, zwłaszcza od chwili zaprzestania kroków wojennych, na zbadanie bliższe tych przerw niewytłumaczonych. Stwierdzono, że pojawiają się jednocześnie w punktach bardzo odległych od siebie, na przykład w Londynie i w Nowym Jorku, a charakter ich jest zawsze określony jakby chodziło o sygnały dawane w języku niezrozumiałym.
Słynny wynalazca telegrafu bez drutu, Marconi, będący obecnie dyrektorem Towarzystwa transatlantyckiej komunikacyi iskrowej, oświadczył współpracownikowi dziennika „Daily Mail” w sprawie tych zjawisk tajemniczych, co następuję:
– Mieliśmy sposobność rejestrowania sygnałów bardzo wyraźnych, które mogą pochodzić ze źródła obcego naszej planecie (...) Dotychczas jednak nie mogliśmy jeszcze znaleźć jakiegokolwiek sensu w grupach owych sygnałów. Nie tylko, że przerwy te ujawniają się jednocześnie, na przykład w Nowym Jorku i Londynie, ale i napięcie ich w obu tych punktach tak odległych jest równie silne. Wnioskować stąd można, że źródło, z którego sygnały te wypływają, znajduje się tak daleko, iż przestrzeń 5000 kilometrów, dzieląca Nowy Jork od Londynu, jest dla nich niezmiernie mała, w porównaniu do drogi, którą przebyły, wobec czego do obu krańców tej przestrzeni dochodzą jednocześnie i z siłą jednakową.
Dotychczas nie posiadamy żadnej pewności, co do pochodzenia tych spraw. Można przypuszczać, że zawdzięczamy je zjawiskom przyrodniczym, odbywającym się bardo daleko od nas, na przykład wybuchom na słońcu, które mogą wywołać perturbacye elektryczne i na naszej planecie.
Na pytanie sprawozdawcy „Daily Mail”, czy nie jest możliwem, aby te przerwy zamiast być skutkiem zjawisk przyrodniczych, były skutkiem zjawisk wywołanych celowo, jak usiłowanie porozumienia się międzyplanetarnego, Marconi odparł:
– Nie uważam tego za niemożliwe, ale nie posiadam żadnego dowodu. Być może, że tak jest rzeczywiście, musimy jednak długo jeszcze badać, zanim zaryzykujemy wyjaśnienie.
Jeżeli istotnie są to sygnały zaświatowe, skąd mogą one pochodzić?