Tragiczny wypadek pod Raciborzem. Pociąg przejechał dwóch mężczyzn
Jaką hańbą okryły się dziewczyny z Jankowic? Co trafiało na stoły raciborzan, a czym zajadali się mieszkańcy Berlina? Jaki był przebieg makabrycznego wypadku kolejowego w Studziennej, w którym zginęło dwóch wojnowiczan? Dlaczego życie mieszkańców Gołkowic stało się udręką? O tym wszystkim przeczytać można w Nowinach sprzed stu lat.
Racibórz • 10 października 1919 r.
Dla Raciborza plewy, dla Berlina gęsi i zające
Racibórz. Wywożą, co gdzie jeszcze mogą, to wywożą – do Berlina! Jaja, gęsi i wszystko co lepszego, tu się wykupuje i wysyła w stronę Berlina. Teraz i na zające kolej przyszła. I te skupują i wywożą – do Berlina! Ludność tutejsza ma się zadowolić plewami, które z łaski Berlina otrzymuje, i to jeszcze w ograniczonej mierze.
Hańba dla dziewczyn z Jankowic
Jankowice pod Rybnikiem. Tutejszy „Grenzschutz”* urządził sobie we czwartek taniec. Spodziewano się w naszej wiosce, że się żadna dziewczyna tam na tym „balu” nie pokaże. Ale rzecz miała się inaczej. Gdy muzykę usłyszały, to zaraz pobiegły do karczmy i z „grenzschutzem” tańcowały. Nawet i pewna stara kobieta (58 lat) także tam przyszła na taniec. Hańba takim nieoświeconym, którzy tak postępują, bo to nie po chrześcijańsku ani po polsku!
(podpisano: Janek)
Tragiczny wypadek na kolei
Studzienna pod Raciborzem. W poniedziałek około południa pociąg osobowy jadący w stronę Wojnowic najechał z boku na stacyi tutejszej wózek z pakunkami i rzeczami, który kolejarze za blisko toru ustawili. Na platformie na stopniach wagonów stali tymczasem niektórzy podróżni. Ci zostali wskutek tego wypadku zrzuceni i dostali się pod koła pociągu. Dwu z tych nieszczęśliwych zostało przejechanych i przeciętych na sztuki, wskutek czego oczywiście na miejscu śmierć ponieśli. Są to mieszkańcy Klein i Koniecki z Wojnowic.
Straszny ten wypadek winien być przestrogą, żeby podczas jazdy koleją siedzieć we wagonie, a nie przebywać na zewnątrz wagonu; na stacyach wychodzić należy z wagonu dopiero wtedy, gdy pociąg już całkiem stoi.
Życie stało się udręką
Gołkowice w Rybnickiem. Dla nas mieszkańców na pograniczu staje się życie wprost nieznośne. Chociaż na polskiej stronie panuje wzorowy spokój, to „grenzschutz” bezustannem strzelaniem nocami niepokoi ludność w największym stopniu. Robotnikom, którzy powracają z pracy pociągiem, o godzinie 11 w nocy, każde się ustawiać we czwórki, jak w koszarach pruskich i w odstępach po 60 metrów wolno im iść dalej. Około szkoły w Godowie czeka znów posterunek i żąda wykazów. W Gołkowicach przed szkołą ewangelicką na każdego przechodnia woła się już z daleka: Halt, wer da? Nocą, gdy robotnik przybywszy z pracy do domu, zaświeci w izbie, aby zjeść wieczerzę, ostrzeliwa się dom (...)
W poniedziałek 29 września aresztował „grenzschutz” przez omyłkę gospodarza Ignacego Potyszka. Bezsumienni ludzie „grenzchutzowi” donieśli, że znajduje się u niego brat, który od dłuższego czasu przebywa za granicą. Następnego dnia aresztowano znów gospodarza Emila Potysza wskutek tej samej denuncyacyi. Atoli po stwierdzeniu osobistości zostali obaj puszczeni na wolność.
(podpisano: Obserwator)
* Grenzschutz – organizacja militarna, której zadaniem było zapobieżenie dalszym ubytkom terytorialnym Rzeszy Niemieckiej.
Tytul artykulu zenujacy. Takie cos zdecydowanie zniecheca do czytania kolejnych wypocin. Blokuje wyświetlanie tej strony.