Tragedia w Gorzyczkach. Dwie dziewczyny zmarły wskutek zaczadzenia
Śmierć córek gospodarza z Gorzyczek, losowanie rekrutów do wojska w Raciborzu, ustąpienie zarazy bydła i konflikt w gorzyckiej parafii – m.in. o tym pisały Nowiny w marcu 1911 roku. Zapraszamy do lektury, która jest jak podróż w czasie.
11 marca 1911 r.
Sześć dni płatnego urlopu!
Rozporządzeniem ministeryalnym mają robotnicy kolejowi, którzy już 7 lat pracują na kolei, odtąd corocznie otrzymywać urlop 6–dniowy, bez potrącenia im za to zarobku. Ma się im także umożliwić wydzierżawienie lub kupno własnego kawałka gruntu.
Zaraza ustąpiła
Z Raciborskiego. W Raciborskiem ustała już zaraza pyska i racic wśród bydła, dlatego zniesione zostały wydane przepisy ostrożności. Swoją drogą każdy gospodarz powinien nad swojem bydłem czuwać, aby ponownemu wybuchowi zarazy zapobiedz.
Wypadek przy pracy
W Szamarzowicach*, pow. raciborski, dostała się robotnica Pszenica, zajęta przy czyszczeniu zboża, nieszczęśliwym wypadkiem prawą ręką w maszynę i odniosła poważne obrażenia. Ranną musiano odstawić do domu chorych w Raciborzu.
Po niemiecku w kościele
Z parafii gorzyckiej piszą nam, co następuje: Szanowną Redakcyę prosimy o umieszczenie następujących kilku słów. Smutne stosunki zapanowały w naszym kościele gorzyckim. Dawniejszy nasz ks. Proboszcz zaprowadził tu Godzinki, które śpiewały dziewczyny należące do Kongregacyi podczas porannej Mszy św. Obecnie nastąpiła zmiana, bo zamiast dziewczyn śpiewają dzieci szkolne, ale po niemiecku, chociaż dlaczego – nie wiemy. Także ks. Proboszcz po mszy św. odmówił przy ołtarzu modlitwę po niemiecku, czego za jego poprzednika nigdy nie było. Nie dziw, że taka zmiana wywołała wielkie rozgoryczenie wśród parafian.
Kochane siostry z Kongregacyi! Chociaż teraz Godzinek śpiewać nie możemy, bo one musiały ustąpić miejsca śpiewowi niemieckiemu, chociaż nam to wielką boleść sprawia – to my jednak nie przestaniemy uciekać się pod opiekę N. Panny Maryi, aby Ona polskiego narodu nie opuściła. Jeżeli nam nie ma być wolno śpiewać Godzinek po polsku – to najlepiej z Kongregacyi wystąpić. My chcemy bowiem N.P. Maryi służyć i Ją wielbić, ale w naszej ojczystej, po przodkach odziedziczonej mowie, a nie w obcej.
Wprawdzie śpiew w kościele idzie trochę licho, ale nie wiem, kto temu winien: czy organista, że źle gra na organach, czy też ludzie potracili głowy wskutek tej niemczyzny.
My dziewczyny nie wiemy, do kogo się udać, aby nas śpiewu polskich pieśni kościelnych uczono. Możeby zarząd kościelny tą sprawą zająć się zechciał. Przede wszystkiem zaś zwracamy się z gorącą prośbą do naszego Wiel. ks. Proboszcza, aby raczył usunąć śpiew niemiecki z naszego kościoła, za co będziemy Mu bardzo wdzięczne.
Z naszej strony stanowczo oświadczamy, że, jak nas szkoła nie zniemczyła, tak i wszelkie wysiłki germanizatorskie za pomocą kościoła na nic się nie zdadzą, bo się zniemczyć nie damy.
Podpisano: Kilka dziewczyn z Kongregacyi
* Mowa o Samborowicach.
Idiotyczna wiadomość wyświetla się jako pierwsza. Potem dopiero czytamy, że sprzed 100 lat. Ma ktoś poczucie humoru... zjechane